Homoseksualizm to dla polskich twórców literatury młodzieżowej prawdziwy temat tabu – a szkoda, bo problem jest nie tylko "medialny", ale i ważny. Wszak literatura – a już zwłaszcza literatura poruszająca palące kwestie społeczne - nie tylko potrafi uczyć, kształtować postawy, ale przede wszystkim może stanowić wsparcie. Nie jest łatwo dorastać w poczuciu bycia odmieńcem, w przekonaniu, że jest się kimś "zboczonym". A jednak mało jest na polskim rynku książek, które dają jakąś nadzieję czy zrozumienie dorastającym homoseksualistom. Do niedawna ten wątek podjęty został jedynie w powieści Krystyny Boglar "Kolacja na Titanicu" (1991), gdzie wszystko tak zawoalowano, że właściwie trudno tu mówić o dogłębnym przedstawieniu problemu.
Swoistym fenomenem jest za to powieść "Jim w lustrze" – debiut skandynawskiej prozaiczki Inger Edelfeldt – wydany w Polsce jako jedyna publikacja wydawnictwa Marcin Erdmann w 1996 roku. To historia Jima Lundgrena, dorastającego chłopaka odkrywającego swój homoseksualizm, stopniowo uczącego się samoakceptacji i budowania trwałej, wartościowej relacji z drugim mężczyzną. Ta książka – mimo dość kiepskiego przekładu – pozostaje niezwykle cenna. W prosty, pełen empatii sposób pokazuje drogę przeciętnego homoseksualnego chłopca do samoakceptacji, udowadnia, że taka samoakceptacja jest możliwa, a niejako również piętnuje homofobię. Jim powie:
"Heteroseksualna miłość uchodzi wszędzie za coś oczywistego, od reklamy pasty do zębów, aż po rabat na bilet lotniczy. Homoseksualna miłość natomiast w ogóle nie istnieje. Wszystko, co robi chłopak i dziewczyna, jest oczywiste, tak samo oczywiste, jak jedzenie i spanie. Pobierają się, zamieszkują razem, sprawiają sobie dzieci. Ale mojej miłości trzeba stale bronić. Czuję się jak zebra, która bez przerwy musi wyjaśniać, dlaczego jest w paski. Dlaczego tak się stało? Dlaczego zamieszkaliście razem? Dlaczego jesteście tacy szczęśliwi? Dlaczego macie kwiaty doniczkowe na oknie tak samo, jak normalni ludzie?"*.
Jim długo nie miał odpowiednika na gruncie polskiej literatury młodzieżowej. Dopiero Marcin Szczygielski napisał powieść "Bierki", w której jeden z dwojga głównych bohaterów jest dorastającym gejem – Paweł musi zmagać się nie tylko z akceptacją samego siebie, ale również z homofobią i rozmaitymi pułapkami codzienności, wynikłymi z jego orientacji. "Koniec gry" Anny Onichimowskiej to kolejna powieść dla młodzieży podejmująca tematykę homoseksualizmu.
Narratorem jest tu Alek – właściciel biura podróży. Nieoczekiwana tragedia rodzinna sprawia, że młody mężczyzna wraca myślami do czasów, kiedy miał siedemnaście lat. To właśnie wtedy jego względnie poukładany świat zaczął walić się w gruzy – kiedy Alek stopniowo odkrywał, że jest gejem.
"Koniec gry" jest specyficznym "pamiętnikiem z okresu dojrzewania". Alek zmaga się z problemami, które dotykają wielu nastolatków – pierwsze zauroczenia, nieporozumienia z rodzicami (surowy ojciec, dość bierna matka), konflikty z rodzeństwem (zwłaszcza z Andrzejem – bliźniaczym bratem, aktywnym działaczem Młodzieży Wszechpolskiej), podjęcie pierwszej pracy, nieporozumienia w związku (z Renią – koleżanką z klasy). Nagle w tym wszystkim dochodzi do głosu pożądanie – ale skierowane do przedstawiciela własnej płci. Jak poradzi sobie z tym dorastający chłopak? Co się stanie, kiedy przestanie udawać "heteryka" i dokona tzw. coming outu? Jak wieść o jego "odmienności" przyjmą najbliżsi? Droga Alka do samoakceptacji nie będzie łatwa.
Anna Onichimowska z ogromną empatią kreśli nie tylko portret młodego homoseksualnego chłopaka, ale również innych postaci – sfrustrowanej matki, zagubionej siostry, przepełnionego nienawiścią brata, wiecznie nieobecnego ojca, wreszcie kochającej, ale dość apodyktycznej dziewczyny. Najważniejsze w tym wszystkim, że sama historia nie jest banalna (a to można było zarzucić powieści Edelfeldt), kryje w sobie drugie dno, a i postaci nie są jednoznaczne (sam Alek nie jest święty). Jednak równie złożone okazują się inne postaci. To właśnie ta niejednoznaczność bywa zaskakująca i sprawia, że "Koniec gry" nie jest powieścią z gruntu tendencyjną – a przy takiej tematyce trudno uniknąć tej pułapki.
Anna Onichimowska po raz kolejny podjęła się ważnego tematu – i wyszła z tego zwycięsko. "Koniec gry" jest powieścią nie tylko bardzo dobrą, niebanalną i ciekawą, ale przede wszystkim potrzebną.
teksty w internecie: