Podczas tegorocznych warszawskich Międzynarodowych targów Książki wśród rozmaitych imprez odbyło się też zainicjowane przez Sekcję Ilustratorów OW ZPAP sympozjum pt. "Kto kreuje książkę". Obok polskich ilustratorów, pisarzy, krytyków i bibliotekarzy, zainteresowanych książką dla dzieci, wzięli w nim udział goście niemieccy. Jak to często się zdarza przy tego rodzaju spotkaniach, wymiana istotnych i cennych dla obu stron informacji usunęła w cień zasadniczy temat. Celnie sformułowane pytanie, na które padać mogą różne odpowiedzi, nie doczekało się ich zbyt wielu.
Może warto więc powrócić do tego pytania i sformułować jedną z możliwych odpowiedzi, powołując się na przykład dwu konkretnych książek.
W swoim kwietniowym numerze "Nowe Książki" przedstawiły oficynę "Ezop", która istniejąc już od pewnego czasu, wystąpiła obecnie z przemyślanym programem wydawania książek autorów współczesnych, piszących dla dzieci. Podejmując taki plan, "Ezop" wchodzi na trudny teren. Musi zadbać o nowe teksty i nowe do nich ilustracje. Jaka była dotychczasowa oferta rynkowa, proponowana małym czytelnikom w ciągu lat dziewięćdziesiątych - wiadomo dość powszechnie. Najlepsze, co wydawcy mieli dzieciom do zaofiarowania, to była polska klasyka, wznawiana często i chętnie. Klasyka obca, prezentowana najczęściej w skrótach i przeróbkach, traciła na wartości. Znacznie rzadziej czyniono próby wydawania współczesnych autorów. O poziomie większości książek z importu nie warto już wspominać. Sprawa jest ogólnie znana. Arcydzieł nie szukano.
Rozwój rodzimej ilustracji książkowej łączył się zawsze z istnieniem cennych literacko utworów. Przypomnijmy choćby kilka dawnych, głośnych ze swej urody książek, które przyniosły ich ilustratorom wysokie międzynarodowe nagrody i które weszły do historii polskiego edytorstwa. A więc: W Nieparyżu i gdzie indziej Anny Kamieńskiej z ilustracjami Józefa Wilkonia, Lwy Hanny Januszewskiej z ilustracjami Janusza Stannego, O krasnoludkach i o sierotce Marysi Marii Konopnickiej z ilustracjami Janusza Grabiańskiego, dodajmy jeszcze, ciągle tylko dla przykładu, Pchłę Szachrajkę Jana Brzechwy z ilustracjami najpierw Jana Marcina Szancera, a później w interpretacji ilustracyjnej Macieja Buszewicza, w końcu zaś także Janusza Stannego. Brak zainteresowania polską literaturą, brak mecenatu dla tej literatury miał, choćby tylko pośrednio, wpływ na jałowość polskiej sztuki ilustracyjnej i edytorskiej w obszarze książki dziecięcej. Nawet bardzo utalentowany grafik niewiele miewał szans wykazania się swymi możliwościami twórczymi, jeśli nie otrzymywał tekstu, który takie możliwości przed nim otwierał. Debiutant z ambicjami mógł się tylko błąkać po obrzeżach grafiki uiytkowej lub podejmować próby ilustrowania dla własnej satysfakcji. Nazwiska i prace młodych polskich artystów-grafików łatwiej było poznać dzięki kolejnym edycjom wystawy "Sztuka książki", organizowanej przez Warszawski Oddział ZPAP, niż dzięki książkom wydanym z ich ilustracjami. Wystawy stawały się w tej sytuacji raczej sygnałem możliwości twórczych starszej i młodszej generacji artystów niż przeglądem rzeczywistych dokonań w sztuce ilustracji książkowej. Ostatnie dwa, trzy lata przynoszą jednak pewne zmiany. Pojawiają się - nieliczne na razie - znaki poprawy dość przygnębiającego stanu rzeczy. Inicjatywa "Ezopa" jest jednym ze znaków tej odmiany.
Pierwsza książka nowej, przeznaczonej dla kilkulatków serii "Z Zebrą" - baśń Liliany Bardijewskiej Zielony wędrowiec została już oceniona przez recenzentów jako książka niezwykła, i jest to w pełni zasłużona ocena, sprawdzająca się na każdym poziomie: autorskim, ilustracyjnym, edytorskim. Autorka Ratatuja i wielu sztuk oraz słuchowisk dla dzieci stworzyła tym razem baśń bliską duchowi baśni Andersena, a jednocześnie oryginalną, własną, napisaną jezykiem przejrzystym, pełnym poezji i subtelnego żartu. Jej bohater, znużony szarością swojej krainy mały Stworek, wyruszający odważnie w świat, trafia do krain odmiennych, kolorowych, o mocnych barwach i każdą z nich opuszcza z jakąś drobną pamiątką. Te pamiątki to znaki przyjaźni od spotkanych w drodze istot, które Stworek potrafił sobie ująć okazaną im życzliwością. Jego wędrówka zakończy się powrotem do miłej mu jednak, swojskiej szarości, ale okaże się, że ożywi on swą szarą krainę darem szczególnym: deszczem różnobarwnych kolorowych kropel przyniesionych ze świata.
Współtwórcą książkowej urody ZieIonego wędrowca jest Adam Kilian. Poprowadził on bohatera baśni szłakiem wiodącym przez kolorowe stronice, z których każda należy do jakiejś krainy, urzekającej fantazją, pełnej niespodzianek, ale też żartu i dowcipu, kryjących się w różnorodności jej barw. Można dopatrzyć się w tej książce dawniejszych fascynacji artysty sztuką ludową, teatrem lalkowym, ale są to odlegle reminiscencje. Kilian dla baśni Liliany Bardijewskiej stworzył nowy, wizyjny obraz bagśniowego świata, w którym malarska kompozycja, delikatna, ale zamaszysta kreska, falowanie barw oddają zmienność przeżyć, oczarowań i nastrojów małego wędrowca.
Również Sen, który odszedł Anny Onichimowskiej jest baśnią. Baśnią rozpoczynającą się w znajomej i bliskiej małemu czytelnikowi scenerii domu, przygotowań do zaśnięcia z ulubioną zabawką, która tutaj jest okazałym zającem Filipem. Okaże się on wiernym kompanem w poszukiwaniu snu, który gdzieś sobie poszedł i przepadł. Częsty w literaturze dziecięcej motyw oniryczny potraktowła znana i bardzo wśród swych czytelników popularna autorka w oryginalny sposób. Sen nię służy tutaj, jak to często bywa, przeżyciu wspaniałych przygód, niemożliwych na jawie; jest raczej, jak w Alicji w Krainie Czarów i Dziadku do orzechów, szczególną rzeczywistością, w której znana dziecku codzienność odmienia swe oblicze, ujawnia nieoczekiwaną dziwność i możliwości przemian, czasem niezupełnie czytelnych, czasem zabawnych, wywołujących nieporozumienia, a niekiedy zachwycających. W śnioną rzeczywistość bohatera wplatają się scenki pełne humoru sytuacyjnego i słownego. Strzępy przeżyć doznanych na jawie plączą się z wydarzeniami ze snu, mieszają się krajobrazy, tworząc odrealnioną fantastyczną krainę, rządzącą się własnymi prawami. Sen, on sam, jest tu przeżyciem i przygodą.
Również w wypadku tej książki literacka narracja autorki i narracja ilustracyjna graficzki tworzą harmonijną całość. Krystyna Lipka-Sztarbałło stwarza poetycko-malarską wizję nocy. Książka utrzymana w kolorycie błękitu urzeka paletą odcieni - od tonacji delikatnej, rozświetlonej poświatą księżycową aż po ciemny, bliski czerni mrok. W barwach księżcowej nocy tajemniczo, zarysowują się kontury postaci i przedmiotów. Przytłumione, ale mocne akcenty kolorystyczne, nagłe rozbłyski świateł wzmagają czarodziejską atmosferę snu. Posługując się oszczędnymi środkami, osiąga artystka przemawiające do wyobrażni efekty, jak choćby obraz ni to słów ni to semaforów, rozjaśniających mrok przymglonymi światłami okrągłych oczu.
W obydwu edycjach widoczna jest stała obecność wydawcy, który pełną inwencji kompozycję typograficzną wspiera wymowę tekstu i odkrywczość interpretacyjną ilustratorów.
Któż więc kreuje książkę? Ilustrowaną książkę dla dzieci?
Seria "Z Zebrą" daje dobrą odpowiedź na to pytanie. Edytor, autor, ilustrator są w tym wypadku współtwórcami książek, których poziom pozwala mieć nadzieję na nową szansę rozwoju polskiej książki dla dzieci.
Warto na zakończenie przypomnieć, że tą polską ilustrowaną książkę czeka wkrótce niełatwa konfrontacja z książkami innych krajów Europy i świata. W 2002 r. będziemy honorowymi gośćmi Międzynarodowych Targów Książki Dziecięcej w Bolonii.