Małgosia, reż. Olaf Lubaszenko
Rodzice Uli rozwiedli się i każde zajęło się swoimi sprawami; Ojciec nie ma czasu dla córki. Matka, z którą Ula została po rozwodzie, interesuje się tylko swoją urodą i nowym partnerem Wojtkiem. Kiedy Ula próbuje o czymkolwiek z nią porozmawiać, w najlepszym razie słyszy lodowate "Idź do siebie i pobaw się". Jedyną osobą, która interesuje się dziewczynką, jest Wojtek, przyjaciel matki. To on rozmawia z Ula, rozumie jej marzenia, zabiera do wesołego miasteczka, odwiedza dziewczynkę na koloniach, jest miły i ciepły. Ula ma właściwie tylko jego i morską świnkę Wiesię. No i Małgosię, jeśli ta w ogóle istnieje, dziewczynkę, która przez pomyłkę zadzwoniła do Uli i tak zaczęła się ich przyjaźń.
Ten półgodzinny pokaz okrucieństwa oglądałam z niedowierzaniem. Powiedzieć, że jest w nim wszystko, czego nie wolno robić z dzieckiem, kiedy ludzie się rozwodzą, to mało. Powiedzieć, ze monologów Uli wygłaszanych do świnki w pokoju pełnym zabawek słucha się z dreszczem na plecach, to też mało. "Wojtek mieszka z tobą i mamą, ale nie ma do ciebie żadnego prawa, rozumiesz, żadnego" - wrzeszczy ojciec. "No, szybko cię odwiózł twój kochany tatuś" - cedzi matka, dodając "Boże, ona bez przerwy je, doprowadzi do tego, że nie będę mogła na nią patrzeć".
A Ula? Przebiera się za mamę i przed lustrem powtarza jej słowa: "Wszystko przez tego dzieciaka, po co ja o nią walczyłam w sądzie, mam za dobre serce". Tłumaczy dzieciom na podwórku: "Dwóch tatusiów, to lepiej niż jeden - pierwszy kupił mi świnkę morską, a drugi rolki". A kiedy postanawia uciec z domu, mówi: "Może teraz mamusię przestanie boleć głowa. Bo ja wiem, że ona mnie lubi, ale ma ciężki charakter." To przejmujące przedstawienie. Balansuje na granicy wyrafinowanego okrucieństwa, ale nie epatuje brutalności, to taka masakra w białych rękawiczkach. Gęste od emocji, a bardzo oszczędne w gestach (Ula ani razu nie płacze) i przez to jeszcze bardziej duszne i niepokojące. Pozostawia wrażenie, że reżyserujący ten spektakl Olaf Lubaszenko wie, o czym opowiada. To naprawdę dobry spektakl. Nie wiem tylko, czy dla dzieci. Na pewno dla rozwodzących się dorosłych.
Magda Szczypiorska
"Gazeta Wyborcza" 27.III.1998r.
Walizka, reż. Piotr Trzaskalski
Autorka tego widowiska mogłaby swoimi literackimi trofeami napełnić pudło po telewizorze. Tym razem spektakl otrzymał nagrodę Międzynarodowego Festiwalu Telewizyjnych Sztuk Teatralnych w Plovdiv w Bułgarii. Zupełnie zasłużenie. Kto nie widział Władysława Kowalskiego w roli dziadka, ten nic nie widział. Od dziś "dziadek" znaczy dla mnie tyle, co niewielki brodacz w jesionce w jodełkę, w niedzisiejszych oprawkach i granatowej czapce. Dziadek, który wydaje z siebie aprobujące lub gniewne pomruki, gotuje pomidorówkę i z ostruganych patyków kleci pokraczne abażury. Fenomenalna rola, zagrana cicho, bez brawury. Znakomitemu aktorowi partneruje obiecujący debiutant - Sergiusz Żymełka, tuż po utracie mlecznej jedynki. Obaj panowie opowiedzieli z talentem smutną historię;
Oto młode małżeństwo emigruje do USA, powierzając kilkuletniego syna opiece dziadka. Dopóki rodzice się nie urządzą, Boguś pozostanie w kraju. "Urządzanie się" trwa, chłopiec rośnie, tęskni, listy przychodzą zbyt rzadko... Między dziadkiem a wnukiem rozwija się czuła więź, pełne wzajemnego szacunku porozumienie małego i dużego faceta. W dniu szóstych urodzin Boguś dostaje od dziadka upragnioną walizkę - pamiątkę dziadkowej podróżniczej przeszłości. Podczas urodzinowej kolacji pojawia się nieoczekiwany gość - pan "Jack", znajomy rodziców, straszny rodak z Greenpointu. Jego obecność przy świątecznie nakrytym stole jest jak zgrzyt noża po szkle. Zdumionemu dziecku "Jack" wręcza bilet do Stanów i kopertę z dolarami, i Boguś ma rozstać się z dziadkiem i lecieć do Ameryki. Jak paczka. Jak rzecz. Na zawsze.
Mały, nieszczęśliwy człowieczek do samolotu wsiądzie ze starą, dziadkową walizką - magicznym sprzętem, przyjaznym fetyszem; który pomoże mu, przekroczyć próg obcego świata. Sztuka jest zrealizowana mądrze i wrażliwie. Ładnie filmowana. Pada niewiele słów. Prosta historia , opowiedziana z czułością, bez czułostkowości. Nie obejrzą jej, niestety, ambitni ojcowie wracający z pracy po dobranocce. Ci, którzy hodują dzieci jak się hoduje króliki - dostarczając paszę. Tacy ojcowie, którzy pozostawieni przypadkiem w jednym pokoju z dawno nie widzianym dzieckiem, zakłopotani hukną groźnie - "Jak tam w szkole?".
Joanna Olech
"Gazeta Wyborcza" 18.XII.1998r.
Dalej niż na wakacje, reż. Piotr Trzaskalski
Ślub, reż. Roland Rowiński
Teatr PR
Gdy Tomek jest Piotrkiem
Jak polubić pana Jacka
Grunt, to się nie bać
Szachy
Felicita
Mam wszystko
Imieniny
Koniec świata
Pokój do wynajęcia (2 odc.)
Duch starej kamienicy (4 odc.)
Ślub
Krasnoludki do wynajęcia
Najwyższa góra świata
Haczyk na rekiny
Jedziemy na wakacje
Bajka o babci, wnuczkach i dwóch smokach
Pies
Nagroda
Czarodzieje
Tajemnica
Czarne dziury
Rodzinny album i naleśniki
Sen, który odszedł
Magiczny wiatr
O wawelskim smoku...
W cieniu olbrzyma
Bajka
Jajo
Pernambuko
Z winy księżyców (2 odc.)
Sąsiedzi (2 odc.)
Morska przejażdżka
Lornetka
Prezent nie z tej ziemi
Teatr
Wpadł słoń do szafy
reż. Krzysztof Dutkiewicz, Teatr Animacji, Poznań 1998
"Wpadł Słoń..."
Taki tytuł nosi najnowsze przedstawienie Teatru Animacji, którego premiera odbyła się w niedzielę. Autorką sztuki jest Anna Onichimowska. Spektakl wyreżyserował Krzysztof Dutkiewicz, scenografię przygotował Jacek Zagajewski, choreografię Władysław Janicki, muzykę skomponował Robert Łuczak.
Spektakl jest niezwykle dowcipny, kolorowy i dynamiczny - czyli taki, jakie powinno być przedstawienie dla najmłodszego widza. Akcja sztuki składa się właściwie z kilkunastu luźno ze sobą powiązanych scen, których głównym bohaterem jest tytułowy Słoń (Marek A. Cyris). Słoń tańczy, chodzi po linie, śpiewa i trąbi. Oprócz Słonia w spektaklu występują: szalona Dziewczyna (Iwona Fijałkowska), leniwy Mężczyzna (Piotr Grabowski) i sympatyczna Czarownica (Magdalena Dehr) oraz zarozumiały Krzak (Bożena Tychanicz-Hoffmann). A powodem całego zamieszania jest Wiatr (Elżbieta Węgrzyn), który porusza swoim ostrym podmuchem karuzelę wydarzeń (element karuzeli jest dominującym w scenografii przedstawienia). Słoń staje się przez moment myśliwym, Dziewczyna - afrykańską księżniczką, Krzak tańczy w rytm muzyki południowoamerykańskiej. Ale to nie jedyne niespodzianki, które czekają na młodego widza podczas przedstawienia "Wpadł Słoń". Najlepiej to przedstawienie - - kolorowe, zwariowane i dynamiczne - samemu zobaczyć.
Renata Kos
Losensumman
(wspólnie z Tomem Paxalem)
reż. Thomas Henriksson, Borga Teater, Finland
Pokój do wynajęcia
reż. Justyna Ścibor, Teatrzyk "Lustereczko", dziecięca sekcja teatralna, Dom Kultury "Włochy", Warszawa
Kilka odcinków do serialu TV
Rodziców nie ma w domu
oraz Tata, a Marcin powiedział...
Dzień Czekolady,
reżyser i współscenarzysta: Jacek Piotr Bławut, Studio Filmowe "Rabarbar", 2019
Film powstał na podstawie lektury, nagradzanej książki Anny Onichimowskiej pod tym samym tytułem.
"Dzień czekolady" to zachwycająca ekranizacja pełnej magii książki, która opowiada o przygodach Moniki i Dawida. Dwójkę niezwykłych bohaterów połączy nie tylko przyjaźń, ale też wspólny sekret. Odkryją świat, w którym żyją zjadacze poniedziałków, wtorków i kolejnych dni tygodnia. Czy uda im się spełnić marzenie i cofnąć czas? Poznaj z nimi tajemnicę starego zegara i obudź szalonego Skoczka Czasu, który za pomoc żąda zapłaty w czekoladzie. Może dowiesz się również, kim tak naprawdę jest tajemnicza kotka, którą przygarnął Dawid i dlaczego Monika chodzi w hawajskiej spódniczce hula. A jeśli będziesz mieć odwagę… nie zamykaj oczu i zmierz się ze złą wiedźmą wykradającą dzieciom ich drogocenne wspomnienia!