Opowiadania. Dwadzieścia, krótkich tekstów objętych jedną okładką – całkiem nieprzypadkowo. Bo choć każda historia jest osobna, bez ciągów dalszych, bez "wariantów", z innymi bohaterami…, to wspólny mianownik można zdiagnozować. I to właśnie spróbuję zrobić.
Nie musi istnieć wyjaśnienie, dlaczego sięgnęłam po tę książkę, ale istnieje. Onichimowska kojarzy mi się z literaturą dla dzieci i młodzieży, w której nie mam rozeznania, więc i tę autorkę znałam jedynie z nazwiska. Ale w przedświątecznej polecajce ("Książki. Magazyn do Czytania") wskazał na nią Mariusz Szczygieł. Ha! Wspomagając się cytatem z blogerki książkowej (kogo?, ach, kogo cytuje M.Sz.?!): "Pozycję polecam gorąco dla każdego, kto nie czuje się do końca szczęśliwy i nie potrafi powiedzieć, dlaczego tak jest". I poszłam za wskazaniem.
Jak nigdy: zgodność opisów z okładki z tym, co jest w środku każe mi zweryfikować nabyłą w tej kwestii nieufność. Ale ujmę rzecz po swojemu.
Po pierwsze: świetne i adekwatne motto. "Człowiek postępuje rozsądnie wtedy i tylko wtedy, gdy wszystkie inne możliwości zostały już wyczerpane" (Edward A. Murphy). Myślę, że pozory wskazują na co innego. Na ogół zachowujemy się dość przewidywalnie, akceptowalnie, z niedużym odchyleniem od tego, czego oczekuje od nas świat. Dopiero gdy coś przeskoczy w zwykłych trybach, zaczynamy zachowywać się dziwnie. Absurdalnie, dziwacznie, intuicyjnie…, czyli rozsądnie.;) Bo gdy uzewnętrzniają się anomalie, uchodzi powietrze ze zbyt twardo nadmuchanych materaców (serc, głów i ciał). Wchodzisz "po mię dzy" i jesteś tam, gdzie inność ma zielone światło.
Dla wielu tekstów wspólna jest sytuacja niespodziewanego spotkania lub poczucia znużenia tym, co stabilne. Kobieta przypadkowo wskazana przez staruszkę z domu opieki wchodzi w rolę jej córki. Samotnego mężczyznę "odwiedza" dziecko i zaczyna w jego życiu być. Albo pojawia się płowy wyżeł z czarnym końcem ogona… i gada w myślach, a my to mamy na podsłuchu. Dziewczyna pod wpływem impulsu decyduje się na adopcję konia.
Jedna z postaci ma wrażenie, jakby były w niej dwie osoby. Pierwsza rozważnie podpowiada: nie wpuszczaj do domu tego mężczyzny, nie częstuj go herbatą, nie rozmawiaj, nie wtajemniczaj. A druga anuluje wszelką asertywność ("rozsądek") i działa wręcz przeciwnie – Kobieta i kobieta. I ta sytuacja się powtarza. Możliwe, że celowo, bo właśnie przełamanie schematu i rutyny otwiera szczeliny czegoś nowego. I może nie jest to oryginalne, ale intrygujące.
"Kompletnie do tego nie pasuję. Nic tu po mnie" (Muszla). "- To z tobą jest coś nie tak, nie z nami. (…) – Ze wszystkimi jest coś nie tak. Ze mną też" (Słonie). "- Pewnie pan myśli, że jestem stuknięta? – Ależ skąd – skłamał. – Bo ja czasami tak o sobie myślę. Że jakoś nie pasuję" (Adopcja). Niektórzy bohaterowie są dziwni jakby bardziej (sześćdziesięciolatka zakochana "wirtualnie" w o połowę od siebie młodszym gwiazdorze – nie mylić z tym od prezentów!), ale to przecież drugorzędne. Nie ma powodu odmierzać inności centymetrem. Jest nam wspólna.
Krótkie teksty Onichimowskiej były w sam raz na czas świąteczny, gdy po książkę miałam ochotę sięgać często, lecz na moment. Nie od razu się przekonałam. Po troszę wynika to z wymagającej formy. Opowiadanie jest jak wyrwana z notesu kartka – nie ma rozmachu powieści, pogłębionych bohaterów, umotywowanej intrygi. Albo coś zaskoczy w lekturze, albo nie. Pierwsza historia (Kobieta i dziecko) nie przekonała mnie. Singielka rodzi dziecko, niemowlę ma wąsy. Ludzie chcą widzieć w tym anomalię, a ona akceptuje inność bez zastrzeżeń, doprowadzając do tego, że synek jest ikoną reklamy, czuje się z wąsami całkiem dobrze (no, chce je zgolić, ale gdy koleżanka z przedszkola wyznaje, że z wąsami podoba jej się bardziej – trwa przy tej opcji bez problemu). Chwalą Onichimowską za puenty, ale różnie z tym bywa. W pierwszym tekście nie bardzo. Ni z gruchy ni z pietruchy mama znajduje sobie partnera życiowego (na co wystarcza jedno, ostatnie zdanie). Zaznaczam jednak: skoro po pierwszym tekście byłam na nie, a po ostatnim zdecydowanie na tak, to coś musiało się stać po mię dzy.
tamaryszek.wordpress.com >