Pierwsza część przygód Bulbesa i Hani Papierek Prawie się nie boję przypomniała mi moje wszystkie dziecięce lęki. Bo tak jak Bulbes często tworzyłam w głowie wyimaginowane scenariusze i bałam się, że moja mama nie zdąży odebrać mnie z przedszkola. Nowy tom ich przygód bardziej wpisuje się w problemy Tosi.
Bo Tosia, jak wiecie, we wrześniu zmieniła grupę przedszkolną. Na starszą i gorszą. Nie baliśmy się, że będzie miała problem ze zintegrowaniem się z nią, bo wszystkie dzieci od dawna znała. Okazało się, że grupa jednak nie jest specjalnie zgrana i Tosia na nic nie czeka tak bardzo, jak na początek szkoły i zmianę otoczenia. Czy tam będzie inaczej? Mamy nadzieję, że tak, że wychowawczyni uda się zgrać klasę i dzieci będą się lubić. I, że żadne z nich nie będzie ofiarą, z której przy każdej okazji grupa zakpi. Taką ofiarą w książce Z głową pod dywanem stał się Bulbes. Chłopiec nie zrobił nic głupiego, nie przyszedł do szkoły bez spodni, nie znalazł w śniadaniówce mysz. On nie bał się powiedzieć o swoich marzeniach. Pewnego dnia cała klasa wybrała się do biblioteki na spotkanie z panią pisarką. Kiedy kobieta skończyła opowiadać o swojej młodości i pisaniu książek, zapytała dzieci, kim one chciałyby zostać, kiedy dorosną. Z sali posypały się różne odpowiedzi. Chłopcy chcieli zostać piłkarzami, politykami i policjantami. Wszyscy, tylko nie Bulbes. On powiedział, że chce zostać kucharzem. Powiedział i wszyscy zaczęli się z niego śmiać. Bo jak można marzyć o tym, żeby gotować?
Bulbes niby na to gwiżdże, bo co z tego
że "kucharz", ale nie jest fajnie,
jak ktoś się z człowieka wyśmiewa.
Jakbym powiedział, że też chcę być piłkarzem,
byłby spokój, myśli.
Kiedy chłopcy opowiedzieli o swoich planach na przyszłość, przyszedł czas na dziewczynki. Te chciały być aktorkami albo piosenkarkami. Wszystkie, tylko nie Hania. Ale Hania skłamała i powiedziała, że chce zostać aktorką, choć wcale o tym nie marzyła.
Hania chce być astronomem.
(...)
Chciałaby kiedyś pracować w takim miejscu,
gdzie patrzy się w gwiazdy.
Skłamała, ale dzięki temu nikt się z niej nie śmiał, nikt z niej nie kpił i nikt nie przezywał. Bo z Bulbesa się śmiali, nawet ona zaczęła się z niego śmiać. A potem było Hani bardzo wstyd. Bo sprawiła przyjacielowi ogromną przykrość i on całkiem słusznie się na nią obraził. Dzieci wracają do swoich domów i nie mówią rodzicom o tym, co się stało. Ale rodzice wiedzą, że stało się coś złego, bo przecież Hania i Bulbes są najlepszymi przyjaciółmi. A może byli?
Z głową pod dywanem to nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna. Ta książka boli zwłaszcza rodziców. Bo uczymy nasze dzieci mówienia prawdy, życia w zgodzie z ich przekonaniami, a tu okazuje się, że z tego powodu mogą zostać wykluczeni z grupy, że ich odwaga, zamiast być nagradzana, stanie się przyczynkiem do szykan ze strony rówieśników. Warto przeczytać tę książkę razem z dzieckiem. Dobrze byłoby również, gdyby sięgnęli po nią wychowawcy najstarszych grup przedszkolnych i nauczyciele w szkołach podstawowych. Takie książki, jak ta, powinno się znać! Ta, nie dość, że jest znakomicie napisana i niesie ze sobą niezwykle ważny przekaz, jest również doskonale zilustrowana. Ola Woldańska-Płocińska stworzyła ilustracje niezwykłe, które zapadają w pamięć tak samo mocno jak książka. Przeczytajcie, naprawdę warto!
tosimama.blogspot.se