Anna Onichimowska


o mnie
książki

• ważniejsze publikacje

• spolszczenia i antologie

• wydania obcojęzyczne

• książki czytane

• recenzje

• zapowiedzi


scenariusze

trofea

kontakt

przyjaciele
fotografie


 

 

Gdybym miał konia

Krzysztofa Pączka droga do sławy

Duch starej kamienicy

Daleki rejs

Dobry potwór nie jest zły

Samotne wyspy i storczyk

Żegnaj na zawsze

Trudne powroty

Najwyższa góra świata

Dzieci zorzy polarnej

Koniec świata i poziomki

Aleksander

Gdzie jesteś, tatusiu?

Tam, gdzie wiedźma leci w piaskowej zamieci

Zasypianki na każdy dzień miesiąca

Sen który odszedł

Maciek i łowcy duchów

Hera moja miłość

Lot Komety

O zebrze, która chciała być w kwiatki

O jeżu, który znalazł przyjaciela

Tajemnice Początku. Mity o stworzeniu świata.

Żółta zasypianka

Wieczorynki z kotem Miśkiem

Bliscy nieznajomi

Daleko czy blisko

O żyrafach, które chciały zobaczyć śnieg

Wieczorynki z żółwiem Antosiem

O kangurku, który został listonoszem

Dzień czekolady

Dziesięć stron świata

Wieczorynki z Wielką Kaczką

Trzecie oko

Galaktyczni szpiedzy

O zwierzaku, którego nie było

Piecyk, czapeczka i budyń

Kiedy byłam mała / Kiedy byłem mały

Demony na smyczy

Gdybym była chłopcem / Gdybym był dziewczynką

O kocie, który został czarodziejem

Koniec gry

Czas meteorów

Pomiędzy

Tajemnica Malutkiej

Zupa z gwoździa

Osiem metrów niespodzianki

Za szafą

Prawie się nie boję

Z głową pod dywanem

Będę biegać

Z punktu widzenia kota

Afera nie z tej ziemi

Duch Maciek detektywem

List do Ronaldo

Oddam żonę w dobre ręce

Wędrówka

Pan Kluska i żaglowiec

Kocham ciebie też

Listy od Jaśka

 

 

Świat Książki 2004

Świat Książki 2007

Agencja Edytorska Ezop 2014

książka wpisana na międzynarodową listę BARFIE, 2006

Najgorsze, że ta historia zdarzyła się naprawdę. Przeczytałam jej krótki opis od tej pory prześladuje mnie nocami. Nie uwolnię się od niej, póki jej sobie nie wyobrażę w najdrobniejszych szczegółach. Póki Wam jej nie opowiem. Składam ten świat po kawałku, ponieważ lustro, w którym się kiedyś odbijał, rozsypało się
w drobny mak. Bo wystarczy, że zabraknie jednego kawałka puzzli, a obraz nigdy nie będzie kompletny.

Długo się zastanawiałam, jaka powinna być ta książka. Odpowiedź znalazłam podczas rozmowy z pewnym narkomanem. Zdradzał mi bez oporów rozmaite szczegóły, związane z ćpaniem, lecz gdy spytałam go o dom, okazało się że "tego tematu poruszać nie będziemy." Zdecydowałam się wówczas opowiedzieć o tym, co zwykło być milczeniem.

 

 


recenzja >


recenzja >


fragment:

NOCE

Jacek nie jadł z nimi kolacji. Wrócił do swojego pokoju. Michałek grzebał w talerzu spaghetti, myśląc o starszym bracie. I mimo że ojciec puścił mu na video jego ulubiony film o delfinie, tym razem nie mógł się skupić. Zauważył, że Jacek jest na niego zły, ale nie domyślał się, dlaczego. Od wyprawy do ZOO ich kontakty wyraźnie się ochłodziły.
Michał widział dzisiaj Dankę. Szła z jakimś chłopakiem, śmiała się i lizała loda. Nie wiedział, czy mówić o tym Jackowi.
Wróciła mama. Ale nie rozmawiała z tatą, tylko trochę z Nataszą i trochę z nim. Pewnie znowu się pokłócili, myślał Michał. Nie lubił tego. I chociaż nigdy nie słyszał kłótni rodziców, po ich zachowaniu wiedział od razu, że coś jest nie tak.
- Chodź, Misiu, poczytam ci przed snem... - zaproponowała nagle. Już dawno nie siedziała przy nim przed zaśnięciem. Nie umiała opowiadać ciekawych historii, jak Natasza, ale często wybierała opowieści, których jeszcze nie znał, z książek z własnego dzieciństwa, które przechowywała jak skarb.
Zasłuchany w baśń o dzikich łabędziach zasnął, przytulony do jej spódnicy. Nie wiadomo, co go obudziło: płacz trąbki z salonu, gdzie jego ojciec – jak często bywało – trwał, słuchając jazzu w towarzystwie butelki, oślepiający blask księżyca czy niepokój czający się zza ściany. Przez chwilę leżał, przewracając się z boku na bok, ale sen oddalił się już i Michał poczuł nieodpartą potrzebę odwiedzenia brata. Jeśli śpi, nie będę mu przeszkadzał, postanowił.
W pokoju Jacka paliła się nocna lampka. On sam siedział przy biurku, z głową opartą na otwartym zeszycie. W pierwszym odruchu Michał chciał go obudzić, ale przypomniał sobie, że nie powinien wchodzić tu bez pukania. Bał się też trochę, że Jacek może znów się na niego rozgniewać. W powietrzu czuł słodkawy dym. Znowu palił te swoje papierosy, pomyślał i wtedy zauważył trzy z nich w na wpół wysuniętej szufladzie. Starając się prawie nie oddychać, sięgnął po jeden, a potem jeszcze jeden, chowając je spiesznie w kieszeni piżamy. Był już przy drzwiach, kiedy potrącił o coś łokciem. Zastygł z dłonią na klamce, patrząc z przerażeniem, jak głowa Jacka podnosi się, przekręca w jego stronę, a oczy zwężają się, utkwione w nim nieruchomo.
Nagle przypomniały mu się słowa, wypowiedziane przez Mata przed klatką z pytonem.
Jestem jak ta mysz, bracie... - szepnął, zamykając oczy.
Poczuł uderzenie.
Nigdy tego nie rób, szczeniaku. Bez przerwy mnie śledzisz. Widziałem, jak dziś zaglądałeś przez okno. Daj mi spokój.
Michał czuł spływające po twarzy łzy. Jacek trzymał go za ramiona i trząsł nim. Najpierw mocno, potem coraz słabiej.
Po coś tu przyszedł?
Nawet gdyby nie łzy i gula w gardle i tak nie potrafiłby mu odpowiedzieć. Choćby chciał. Nie rozumiał, co Jacek do niego mówi. Nie zaglądał dzisiaj przez okno.
Otworzył drzwi, a Jacek go nie zatrzymał. Muzyka, napływająca wciąż z salonu, wabiła go jak zabłąkanych marynarzy śpiew syren. Szedł ku niej, po omacku, góra piżamy była już mokra od łez, nagle otoczyły go ramiona ojca i poczuł jego przesycony alkoholem oddech.
Co się stało, Michałku? Miałeś straszny sen?
Pokiwał głową, a ojciec wziął go na ręce i zaniósł do łóżka.
Zostać z tobą? - spytał.
Michał miał znów trzy lata. Przypomniało mu się, jak spał, przytulony do ojca, który trzymał rękę na jego głowie. I Kamil - jakby czytając w jego myślach - zrobił to samo. A jego gest i bliskość sprowadziły wreszcie sen, odpędziły koszmary.
Jacek stał przy drzwiach, dygocąc jak w febrze. Uderzył małego po raz pierwszy w życiu. Czuł się podle. Zauważył, że wciąż jest w dżinsach, chociaż zegarek wskazywał drugą. Powędrował wzrokiem do otwartego zeszytu i przerwanego w pół słowa zdania. Odtwarzał powoli wydarzenia poprzedniego wieczoru. Nic dziwnego, że film mi się urwał, skoro tyle wykotłowałem, myślał, wpatrując się ze zdumieniem w samotnego skręta. Co mi odbiło, wściekał się na siebie. To mocny towar. Nigdy nie miałem mocniejszego.
Nie powinienem być taki ostry, wyrzucał sobie, ściągając ubranie. Misiek to jeszcze dzieciak. Ciekawski dzieciak, nic więcej. Z drugiej strony lepiej, żeby za bardzo nie właził w moje sprawy. I tak już za dużo wie. Może to go nauczy...
Zgasił lampkę. Zerwał się wiatr, księżyc przysłoniły chmury. W absolutnej ciemności dotarły do niego dźwięki kołysanki, nuconej przez ojca. To z "Rosemary baby", rozpoznał natychmiast słynny motyw i przeszył go dreszcz.
Grażyna nie mogła spać. Jak zawsze, kiedy nie było przy jej boku Kamila. Jak zawsze, kiedy mógłby być blisko, a ponad jej towarzystwo przedkładał muzykę, której nie rozumiała i butelkę, której nienawidziła z całego serca.
Kamil był pierwszym mężczyzną, z którym naprawdę lubiła spać. I nie chodziło tu tylko o seks, chociaż pod tym względem też było im dobrze, ale o rodzaj bliskości. Kiedy leżał obok, miała wrażenie, że nic złego nie może się zdarzyć. Nawet jeśli potem, w świetle dnia, dziwiła się własnym uczuciom, trwały w niej, niezmienne, od kiedy go spotkała. Czasami myślała, że Kamil o tym nie wie. Nigdy nie potrafiła mówić o uczuciach. A łatwiej okazywać te negatywne... Kiedy wracała zmęczona z pracy, marzył jej się całkowity relaks, a ten Kamil umiał jej zapewnić jedynie w nocy.
Ostatnio jednak coraz częściej kładła się do łóżka samotnie.

 

 

Design Marta Maro