wyd. Bajka, 2012, il. Piotr Rychel
Pewnego dnia w idealnie poukładanym świecie Topsów, gdzie nawet psy szczekają punktualnie, pojawia się nowy sąsiad, a wraz z nim nieprzewidywalny świat Tombów, których i osioł na dachu nie jest w stanie zaskoczyć... Wydaje się, że między tymi dwoma światami nie może nawiązać się choćby nić porozumienia. Wszak żaden dumnie noszący swoją papierową czapeczkę porządny mieszkaniec Topsowa nie powinien polubić kogoś, kto nie znosi czapek... i kto przewraca życie spokojnego miasteczka do góry nogami?! A jednak...
Okraszona humorem i niepozbawiona dreszczyka wciągająca opowieść o trudnej sztuce porozumienia i wzajemnej akceptacji. Bo każdy z nas jest i każdy z nas ma prawo być inny. Ma prawo być sobą!
fragment:
Rozdział pierwszy,
w którym pozornie nic się nie dzieje
Topsowo pogrążone było jeszcze we śnie, gdy przeraźliwy chór kogutów przeciął poranną ciszę. Póki nie zapiały, żaden ptaszek nie ośmielił się zaćwierkać. Te, które lubiły hałasować o swoich porach, pofrunęły już sobie dawno w inne okolice.
Topsik Serek otworzył oczy i spoglądając na ścienny zegar, uśmiechnął się z zadowoleniem: punkt szósta. Koguty były zaprogramowane co do sekundy. Przez okno zaglądało słońce. Mógł jeszcze poleżeć kwadrans, zgodnie ze zwyczajem. Słyszał, jak jego tatuś Lucjan bierze trzyminutowy prysznic, a potem jak w całym Topsowie gwiżdżą czajniki.
Ten gwizd był znakiem dla panów Topsów, że nadszedł czas gimnastyki. Wciąż leżąc w łóżku, Topsik wyobrażał sobie, jak tatuś staje w kuchni na głowie, przyglądając się mamusi Agacie, zalewającej wrzątkiem kukurydzianą kaszkę.
Serek bardzo się starał sobie tego nie wyobrażać. Tego ani niczego innego, ponieważ w Topsowie wyobrażanie sobie czegokolwiek było surowo krytykowane.
Znowu zerknął na zegar.
Za chwilkę wejdzie mama i powie to samo, co zwykle, podobnie jak wszystkie inne mamy. Zamknął oczy.
- Dzień dobry, kochanie! - usłyszał - Jak ci się spało? Piękny mamy dzień, prawda?
- Dzień dobry, mamusiu! - odpowiedział, jak to Topsiki o poranku. - Spało mi się świetnie!
Kiedyś próbował opowiadać rodzicom swoje sny, ale wiedział już, że tak nie należy. Lepiej było się do snów nikomu nie przyznawać!
Przy mamie pojawił się Topi. Zamerdał trzy razy ogonkiem i przyjaźnie szczeknął, jednocześnie z wszystkimi pieskami w wiosce.
- Już wstaję – oznajmił Serek, spuszczając nogi z łóżka.
Zanim poszedł do łazienki, ruszył pożegnać się z tatą, który zaraz miał wyjść do pracy.
Zastał go w przedpokoju, przed lustrem. Lucjan zakładał papierową czapeczkę na gumkę, bez której żaden Tops nigdy przenigdy nie pokazałby się na ulicy, a potem odwrócił się w stronę synka i powiedział przyjaźnie:
- Bądź grzeczny. Przyjdę po ciebie do przedszkola.
Serek wiedział, że tato przyjdzie, ale bez tego zapewnienia porankowi czegoś by brakowało. Wiedzieli to wszyscy – i on, i mama, i tato, i wszystkie Topsy w białych domkach z czerwonymi dachami, w całym Topsowie.
- Miłego dnia, tatusiu – odpowiedział Serek, podając mu na pożegnanie woreczek z drugim śniadaniem, którym były dzisiaj dwie kolby kukurydzy. Jak to we wtorki.