Współautor:
fiński pisarz i scenarzysta Tom Paxal
Literatura 2000, il. Włodzimierz Kukliński
Literatura 2002, il. Aneta Krella-Moch
Na pustyni, przywiani przez wiatr, spotykają się: czarownica, dżentelmen z Londynu - Ludwik, Ewa, słoń o imieniu Kogel-Mogel i skarpetka Prawa... Jest to książka dla dzieci, ich starszych braci i sióstr, dla ich rodziców i dziadków. Każdy może w niej znaleźć coś dla siebie.
fragment:
Przywiani z wiatrem
(...) Słoń wyjrzał ostrożnie zza wydmy. Stało za nią duże drewniane łóżko z prześcieradłem w paski, na którym wiercił się, zasłaniając przed słońcem, elegancki mężczyzna.
- Musiało go przywiać z jakiegoś przyjęcia... - tłumaczyła komuś wiedźma.
Ściskała w jednym ręku miotłę, w drugim stylowy czajnik.
Mężczyzna uniósł się na łokciu.
- Jest pani w błędzie - powiedział z naciskiem i zerknął na zegarek. - Poproszę filiżankę herbaty. Mocnej i bez cukru.
Czarownica przechyliła czajnik, sprawdzając jego zawartość. Był pusty.
- Nic z tego. - Wzruszyła ramionami. - A poza tym nie jestem pańską matką. Ani żoną - dodała po chwili.
- Całe szczęście... - westchnął mężczyzna. - Tak czy owak, mogłaby się osoba trochę uczesać. Bo wygląda tak, jakby się nie czesała od czterech dni.
- Nigdy się nie czesałam! - wykrzyknęła czarownica
z dumą, poprawiając na głowie kołtun. Przypominał trochę gniazdo wrony, a trochę splątany kłąb niebieskiej włóczki.
- Mogę pani pożyczyć grzebień... - usłyszał słoń ten sam głos, co poprzednio.
Włożył na trąbę skarpetkę i podniósł się powoli.
Głos należał do dziewczynki w różowej sukience. Miała jasne włosy, mandolinę pod pachą i okulary w drucianej oprawie. Na widok słonia poprawiła je na nosie i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- To jest mój słoń... - wyjaśniła czarownicy.
- Nieprawda - zaprzeczył. - Nigdy cię nie widziałem.
- Nie szkodzi - powiedziała dziewczynka. - Zawsze chciałam mieć słonia.
- Umiesz na tym grać? - spytał słoń, pokazując mandolinę.
- Pewnie, że umiem - przyznała. - A co byście chcieli usłyszeć?
- Hymn lenia! - zaproponował mężczyzna, siadając po turecku.
- Nie ma sprawy... - zgodziła się i potrąciła struny.
Jak dobrze jest leniwym być
I o leniwych wyspach śnić
- zaintonował mężczyzna nieoczekiwanie głębokim głosem, zerwał się z łóżka i wykonał kilka tanecznych kroków.
Jak dobrze, gdy
pierogów stos
Leniwych wjeżdża pod
sam nos!
- włączyła się dziewczynka.
Leniwy dzień, leniwa noc
Leniwy stół i drzewa kloc...
- zaskrzypiała wiedźma.
- Proszę nie przekręcać słów - zdenerwował się mężczyzna. - Niech osoba lepiej tu posprząta, bo nawet potańczyć spokojnie nie można.
- Strasznie brudno... - przyznała dziewczynka, rozgarniając butem piach.
Wiedźma odstawiła czajnik i zaczęła machać miotłą, wznosząc tumany pyłu.
- Apsik! Apsik! - kichnął słoń.
- Proszę nie rozsiewać zarazków! - upomniał go mężczyzna, zanosząc się kaszlem. - Już się chyba zaraziłem... - biadolił.
- Niech pani przestanie! - zatrąbił słoń tak głośno, aż skarpetka sfrunęła na ziemię. - Przecież to jest pustynia!