Baobab 2005
"Bliscy nieznajomi" to czwarta, ostatnia część cyklu
powieści dla młodzieży, napisana - podobnie jak poprzednie - "na zamówienie" czytelników. Opowiada o tym, jak potoczyły się dalsze losy Ewy i Maćka, Grubego i Basi, ich rodzin i przyjaciół, małego Tomka. Czy wszystkie związki okażą się trwałe?
fragment:
Rozdział 7
Dobrze, że jest długi dzień, przelatuje Grubemu przez głowę i nie wiedzieć czemu ta myśl napełnia go bezsensowną otuchą. Jakby w świetle dnia nie miało prawa wydarzyć się nic złego.
Pociąg przystaje co chwilę, to znak, że zbliża się na miejsce. Podczas ostatniej rozmowy z siostrą przełożoną zorientował się, że jest mu wdzięczna za inicjatywę przyjazdu. Dziwi się nagle, że jej nie spytał, czy zawiadomiła policję. Powinna. Chociaż, z drugiej strony, nie był pewien, czy policja potraktowałaby to poważnie. Tomka nie ma zaledwie kilka godzin. Zaledwie...
Przechadza się nerwowo po korytarzu, pociąg rzuca na boki. W pewnej chwili widzi w sąsiednim przedziale małego chłopca, wyrywającego się starszemu mężczyźnie, jest gotów natychmiast nieść mu pomoc, póki - na szczęście szybko - orientuje się, że sytuacja jest niewinna: dzieciak wyrywa się dziadkowi, próbującemu go nakarmić. Od razu przychodzą mi do głowy czarne scenariusze i przypominają się ponure artykuły o pedofilach, Grzesiek uśmiecha się lekko, wzruszając ramionami.
Rozkładowego autobusu dzisiaj akurat nie ma, jak na złość. Aby złapać jakąś okazję, trzeba być sympatyczną blondynką, najlepiej w krótkiej spódniczce, nie mam szans, myśli Gruby, widząc kątem oka radiowóz, zatrzymujący się na światłach. Wykonuje rozpaczliwe gesty w stronę policjantów, drzwiczki uchylają się.
Zaginął mój synek - zaczyna i nagle głos odmawia mu posłuszeństwa.
W drodze do sierocińca, próbuje wszystko wytłumaczyć: bo jednak jadą razem, na szczęście nigdzie się nie spieszyli, to był tylko patrol, zadzwonili gdzie trzeba, przyjęli zlecenie. Jest ich dwóch: jeden mrukliwy i małomówny, drugi gada za obydwu - mądrala, ale Grzesiek wyczuwa, że jest mu życzliwy.
Siostra przyjmuje ich z wyraźną rezerwą.
- Ostatnio Tomek rozmawiał z Krzysiem, o trzeciej. Potem nikt go nie widział - odpowiada na pytania funkcjonariuszy. – Czekał na swojego przyszywanego dziadka, myślałam nawet, że wyjechał bez pożegnania, bo wziął swój plecak.
Gruby wyczuwa, że nie w smak jej towarzystwo, z którym przyjechał i wzbiera w nim złość. Trzeba zjednoczyć siły i zrobić wszystko, aby odszukać małego, to nie czas na dąsy.
Przecież zawsze najpierw witaliśmy się z siostrą, nigdy się nie zdarzyło, żebyśmy po prostu zabierali Tomka, taka była miedzy nami umowa... - mówi, a ona wzrusza tylko ramionami.
Byłam zajęta w pralni. Sprawdzałyśmy stan pościeli. Myślałam, że pana ojciec nie mógł na mnie poczekać. To się mogło zdarzyć...
Niby mogło, myśli Gruby, cóż za fatalny zbieg okoliczności.
A nie wie siostra, co się stało z jego telefonem? Zawsze go nosił przy sobie. Dzisiaj był wyłączony...
Gruby gryzie się w język, to policja jest tu od zadawania pytań, ale o dziwo nikt nie ma mu tego za złe. Może poza zakonnicą.
Mamy tu pod opieką ponad pięćdziesiąt dzieci... - rozkłada ręce. - Tomek był od jakiegoś czasu na specjalnych prawach i często zachowywał się tak, jakby już tu nie mieszkał. Tylko czekał, żeby się stąd wyprowadzić. To nie było dla nas łatwe... Ani dla nas ani dla jego kolegów.
Nigdy o tym nie myślałem, przebiega Grubemu przez głowę.
Musiało się coś wydarzyć. Tutaj. Inaczej, nigdy by nie uciekł. Znam go już na tyle... - mówi przez ściśnięte gardło.
Czy jest jeszcze coś, co siostra chciałaby nam powiedzieć? Coś, co mogłoby nam pomóc? -pyta policjant, a ona ciężko wzdycha.
Nie wiem, czy to może pomóc. Nie widzę związku między tymi dwoma sprawami. Ale chciałabym zgłosić, że zniknął również drugi chłopiec. Później od Tomka. On był bardzo trudny... Tę noc spędził w izolatce, za karę. Robiłyśmy starania, aby go stąd zabrano. Do poprawczaka. Ale tam podobno nie było miejsc...
Znika dwoje dzieci, a siostra nawet do nas nie dzwoni?! - nagle wtrąca się mrukliwy.
To nie są więźniowie. Biegają, gdzie chcą. Dopiero, kiedy nie ma ich na kolacji, zaczynamy się niepokoić...
O której jest kolacja?
O szóstej.
Gruby odruchowo spogląda na zegarek: jest po dziewiątej. Gdyby Tomek chciał pojechać do Warszawy, oblicza szybko, mógłby wsiąść w pociąg, który dojeżdża na miejsce... Wyciąga spiesznie komórkę i dzwoni do Basi.